Piątego dnia o godzinie 9.00 mamy stawić się w porcie. Troszkę nie wyspani ale zadowoleni po poprzedniej nocy docieramy na miejsce 10 minut przed czasem i … okazuje się, że zapomniałam biletu. Na szczęście kolega zdążył dobiec do hotelu odnaleźć zgubę i dotrzeć z powrotem kiedy my stałyśmy jeszcze w kolejce do wejścia na pokład. + 100 do adrenaliny 🙂
Odbijamy od brzegu i wyruszamy na otwarte wody oceanu na spotkanie z uroczymi stworzeniami. Około dwu godzinny rejs odbywa się profesjonalnie wyposażonym statkiem z częściowo szklanym dnem. Towarzyszył nam dreszczyk emocji i niepewności. Szef rejsu z załogą, zaopatrzeni w wielkie lornetki, wypatrywali śladów obecności jakiegoś stada w pobliżu statku.
Po około godzinie z daleka wyłania się ledwie widoczny cień, potem dwa, potem trzy, aż w końcu cała powierzchnia pokrywa się ciemnymi barwami płetw grzbietowych. Niestety nasze delfiny (które mi bardziej przypominały jednak wieloryby) były rozleniwione i nie chciały gonić naszej łodzi. Trzymały się w pewnej odległości od statku i leniwie unosiły przy powierzchni. Zrobiliśmy kilka zdjęć ale szczerze mówiąc oczekiwałam czegoś więcej
Rozczarowani wracamy do portu. Cena takiego rejsu to około 30 EUR.
Wracamy do hotelu się przebrać i ruszamy szukać pięknej plaży z wyspą w kształcie serca. To plan na drugą część dnia. Niestety w internecie mało znalazłam na ten temat (poza tym, że to plaża jednego z hoteli ale bez problemu można się na nią dostać) więc jesteśmy zmuszeni zdać się na pomoc miejscowych. Postanowiliśmy pytać taksówkarzy – bo tak jak w każdym mieście na świecie – oni wiedzą wszystko. Ta myśl okazała się strzałem w dziesiątkę (jak i sama plaża zresztą 🙂 )
Plaża Anfi del Mar znajduje się jest na południu wyspy, bardzo blisko Mogán.
Plaża położone jest na terenie luksusowego kompleksu Anfi Tauro Golf & Luxury Resorts. Utrzymana jest we wspaniałym stanie, piasek jest biało złoty i delikatny a woda przejrzysta i spokojna jak w basenie. W okolicy znajduje się wszystko czego dusza zapragnie – promenada z tarasami widokowymi, centrum handlowe, restauracje, atrakcje dla dzieci, wypożyczalnie sprzętu do sportów wodnych, hamaki… Wszystko czego potrzeba do szczęścia
Tutaj naprawdę można poczuć się jak na jednej z wysp pacyfiku 🙂
Późnym wieczorem wracamy do hotelu.
Nadszedł przedostatni już niestety dzień pobytu na Gran Canarii. Dziś w plan jest napięty… chcemy nadrobić zaległości. Pierwszym naszym punktem jest Caldera de Bandama.
Caldera de Bandama – to największy na wyspie krater wulkaniczny, położony około 10 km od Las Palmas, na terenie obszaru chronionego – Tafira. Ma około 1000 m średnicy i 200 m głębokości, a jego zbocza pokryte są popiołem wulkanicznym. Na dnie krateru znajduje się opuszczona osada, jednak bez pozwolenia konserwatora przyrody, nie można do niej zejść. Można natomiast okrążyć krater, co trwa mniej więcej godzinę.
Drogą dojedziemy do punktu widokowego, znajdującego się na wzniesieniu Pico de Bandama (569 m n.p.m.), skąd roztacza się widok na krater , okoliczne miasteczka i stolicę wyspy.
Następnie jedziemy do Jardin Canario – ogrodu botanicznego, który prezentuje bogactwo flory Wysp Kanaryjskich i jest największym w Hiszpanii obiektem tego typu. Jest on dostępny bezpłatnie przez cały rok, przez wszystkie dni tygodnia w godzinach od 9.00 do 18.00
Ogród podzielony jest na kilka części, a te które widziałam to:
1. Plaza de Las Palmeras (Plac palm) – znajdujący się przy wejściu z kolekcją palm daktylowca kanaryjskiego
2. Jardín de Suculentas (Ogród sukulentów) – z bogatą kolekcją m.in kaktusów
3. Jardín Macaronésico (Ogród makaronezyjski)– z moimi ulubionymi dracenami smoczymi
I wiele innych, ale zobaczenie powyższych zajęło nam dobre 2 godziny. Fajna sprawa jeśli ktoś lubi takie rzeczy. Dla mnie – no… może być, chyba nie przepadam za takimi rzeczami podobnie jak za muzeami, ale że był to punkt obowiązkowy w przewodnikach trzeba było zaliczyć.
Dalej jedziemy do miasteczka Teror.
Teror to miejsce, do którego pielgrzymują wszyscy mieszkańcy wyspy, z powodu znajdującej się tu Bazyliki Matki Boskiej Sosnowej (Virgen del Pino), Patronki Diecezji Kanaryskiej.
Piękny plac – Plaza de Teror to centrum miasta, przy którym można podziwiać piękne kanaryjskie balkony ozdabiające tutejsze kamienice. Do dziś miasto przetrwało w swoim stary stylu przez co zyskało miano klejnotu architektury. To naprawdę cudowne miejsce na spacer.
Dalej w planie mieliśmy zaliczyć punkty widokowe, z których można zobaczyć Teneryfę, słynne monolity Roque Bentaiga i Roque Nublo.
Niestety tu nie zrobiliśmy za dużo zdjęć bo okropnie wiało i dało się odczuć dużą różnicę temperatur. Dosłownie po minucie było mi tak zimno, że uciekłam do samochodu 🙁
To w sumie można uznać za koniec naszego pobytu na mini kontynencie. Ostatni dzień do południa spędziliśmy na basenie a na wieczór musieliśmy już wyruszyć na lotnisko bo po 1.00 w nocy mieliśmy już wylot. Zadowoleni, opaleni (a nawet spaleni) wróciliśmy do domu z myślą, że jeszcze kiedyś będziemy musieli odwiedzić którąś z wysp tego archipelagu… Chętnie dowiem się, którą polecacie? 🙂
Znajdź tanie loty na Gran Canarię:
Jeśli spodobał Ci się ten wpis i chcesz być na bieżąco, polub My Travel Blog na Facebooku.