Jesień to pora roku, która dla mnie i pewnie dla większości, stanowi okres tęsknoty za długimi, ciepłymi dniami. Za gorącymi promykami słońca i oczywiście za wakacyjnymi wyjazdami! Na szczęście jest metoda, aby zachować te wspomnienia na dłużej i powracać do nich przez długi czas. Jaki? Pamiątki z podróży! To wspaniały sposób na przywołanie wspomnień bez względu na porę roku.
Pamiątki, które zapadają w pamięć!
Niby nic odkrywczego. Chyba każdy z nas przywozi jakieś pamiątki z podróży. Nieważne, czy to lokalna ceramika, magnes na lodówkę, muszla znaleziona na plaży, czy pocztówka. Może to być drobiazg, który zawsze będzie przypominał czas spędzony w podróży. Ja nigdy nie odmawiam sobie przyjemności zakupu suweniru na widok, którego wracają wspomnienia. Dokładnie pamiętam moment zakupu każdej z moich pamiątek. 😊 To wspomnienie przywołuje mnóstwo innych skojarzeń: planowanie podróży, moment dojazdu i wszystko, co wydarzyło się w podróży.
Dzięki temu zawsze, kiedy chcę, mogę przenieść się do tych chwil i oderwać od codzienności.
Bagaż pełen wspomnień
Już po kilku moich pierwszych podróżach udało mi się zgromadzić niemałą kolekcję, która ładnie się prezentowała i była miła dla oka. Jedno spojrzenie i od razu wracały do mnie wszystkie emocje, kolory, zapachy i smaki. Z każdą kolejną podróżą dochodziły do niej kolejne przedmioty. Moja półeczka zapełniała się coraz bardziej… Aż powstał na niej taki chaos, że każde spojrzenie w jej stronę zamiast pięknych wspomnień przysparzało mi bólu głowy. Tej jesieni postanowiłam to w końcu zmienić i uporządkować suweniry, aby móc dostrzegać pojedyncze rzeczy. I co za tym idzie – wracać wspomnieniami do ciepłych miejsc w te jesienne wieczory. Szczególny sentyment mam do kilku pamiątek.
Miniatura hotelu Burj Al Arab z Dubaju
Pamiątka zakupiona na jednej z ciekawszych plaż w Dubaju z widokiem na niesamowity hotel. Specjalnie wróciliśmy tam wieczorem, bo musiałam sfotografować te cudo o zachodzie słońca. Po skończonej sesji zauważyłam stoisko z figurkami i po prostu nie mogłam się oprzeć, żeby kupić miniaturkę!
Buteleczka z Cinque Terre
Zakupiona na targu w Manaroli, jednym z piękniejszych miasteczek we Włoskiej Ligurii. Patrząc na nią, od razu czuję zapach cytryn, który unosił się tam w powietrzu. Wiele lat wcześniej zakochałam się w kolorowych miasteczkach Cinque Terre i kiedy już udało mi się je odwiedzić, musiałam przywieźć coś, co od razu przywoła zapachy, które tam nam towarzyszył. Cytrynowa buteleczka to był strzał w dziesiątkę.
Maska z Wenecji
Pamiątka, którą od zawsze chciałam mieć w swojej kolekcji. Miałam szczęście i do Wenecji udało mi się wyjechać właśnie w okresie karnawału. Wszyscy, zarówno mieszkańcy, jak i turyści, nosili maski, wychodząc na ulice miasta. Aby ją zakupić, wyszłam rano z hotelu uzbrojona w portfel i determinację, aby znaleźć tę jedyną. Niestety zapomniałam telefonu, a kto był w Wenecji, ten wie, że zgubić się tam nietrudno… Na szczęście udało mi się odnaleźć drogę powrotną, zaledwie po 2 godzinach. Dziś maska to również pamiątka zgłębiania wszystkich wąskich uliczek i nauczka, aby zawsze telefon mieć przy sobie. Albo przynajmniej wiedzieć, w jakim hotelu się mieszka! 😊
Dzwonek z Norwegii
Norwegia zawsze będzie w czołówce najpiękniejszych miejsc, w jakich byłam. Do Norwegii pojechaliśmy w sierpniu, z Gdańska. Nie spodziewaliśmy się jednak aż takiej pogody, jak nas tam spotkała – w końcu to przecież lato. Cały czas padało, a temperatura najczęściej wahała się w okolicach 10 stopni. Do sklepiku z pamiątkami weszliśmy jedynie po to, żeby się ogrzać. Ale oczywiście nie obyło się bez małych zakupów. Dlaczego akurat dzwonek? Bo na górskich szlakach cały czas towarzyszył nam dźwięk dzwoneczków, które zawieszone były na szyjach pasących się dookoła owiec. 😊
Figurka z Albanii
Zakupiona ostatniej nocy w Albańskiej Sarandzie. W to miejsce wybrałam się z przyjaciółką w tym roku i naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyło. Może nie ma tam jeszcze tak rozwiniętej infrastruktury, jak w bardziej popularnych turystycznie krajach, ale ma ogromny potencjał. Piękne plaże, ciekawe zabytki i wspaniała pogoda – to właśnie mam przed oczami, patrząc na tę figurkę.
Dobra pora na półkę!
Plan był prosty – trzeba powiesić nową półeczkę. Najlepiej tam, gdzie spędzam najwięcej czasu. Nad biurkiem znalazło się idealne miejsce, które od dawna planowałam zagospodarować. Problem w tym, że nie łatwo przychodzi mi decyzja o wierceniu w ścianach. Na szczęście z pomocą przyszła mi firma tesa® i jej samoprzylepne gwoździe. Dla mnie to idealne rozwiązanie na wieszanie różnych dodatków bez zbędnych dziur.
Bez wiercenia, bez śladu, szybko, łatwo i przyjemnie
Tak właśnie określiłabym stworzenie mojej półki. Gwoździe samoprzylepne spisały się na medal. Szybki montaż, bez wiercenia, bez kurzu. I co najważniejsze dla osób równie mało utalentowanych w zakresie montażu, jak ja – bez stresu, że coś powiesimy krzywo. Gwoździe tesa® mają regulowaną wysokość, dzięki czemu miałam pewność, że wszystko na pewno się uda! Jeden gwóźdź utrzymuje ciężar 2 kg.
Następnie na półce położyłam moje pamiątki. Efekt? Zdecydowanie: WOW! Całość zajęła mi chwilę! Jakieś 10 minut.
Prawda, że proste? Na dodatek w każdej chwili mogę zdjąć półkę, zmienić jej wysokość. Wystarczy odkleić gwóźdź i nie zostanie po nim żaden ślad. Już nie martwię się, że pamiątek będzie przybywać – w każdej chwili w łatwy i szybki sposób mogę zawiesić sobie nową półeczkę!