Drugiego dnia budzimy się z lekkimi zakwasami. W końcu cały poprzedni dzień zwiedzaliśmy wyłącznie na piechotę. Niby tylko ścisłe centrum ale jednak nie codziennie jesteśmy cały czas na nogach. Dziś zamierzamy poruszać się więcej komunikacją, bo i plan na dziś obejmuje bardziej odległe atrakcje Rzymu.
Po śniadaniu idziemy do, oddalonej o niecałe 10 minut drogi od hotelu, stacji metra Manzoni. Kupujemy bilety dobowe i wsiadamy do kolejki. Ku naszemu zaskoczeniu metro w Rzymie jeździ nie tylko pod ziemią. Przed dojazdem do rzeki wyłania się z podziemi i przekracza ją górą.
Po około 15 minutowej podróży docieramy do stacji Ottaviano, z której kierujemy się w stronę Watykanu.
Watykan – poza siedzibą najwyższych władz Kościoła katolickiego, to również najmniejsze państwo świata pod względem powierzchni.
Do wejścia czeka mnóstwo osób, ustawiamy się więc w kolejce. Wbrew pozorom porusza się ona bardzo szybko i po niecałych 20 minutach jesteśmy w środku. Kiedy turyści zachwycają się jeszcze widokami z placu, my od razu idziemy na kopułę Bazyliki Świętego Piotra żeby uniknąć kolejki na schodach.
Aby dostać się na kopułę Bazyliki mamy do wyboru dwie opcje. Można wejść pieszo, pokonując 551 stopni – co kosztuje 5,00 EUR, lub najpierw wjechać windą do poziomu tarasu i pokonać jeszcze 320 stopni – w cenie 7,00 EUR. Kopuła natomiast otwarta jest w godzinach 8.00-17.00 w okresie zimowym i do 18.00 w okresie letnim.
Decydujemy się na wejście od schodami. Wspinaczka trochę nas męczy, ale dajemy radę. Naprawdę warto wejść na górę, żeby nacieszyć oczy takimi widokami:
Zachwyceni, schodzimy na dół i żeby zwiedzić wnętrze Bazyliki Świętego Piotra (wejście bezpłatne).
W środku największej chrześcijańskiej świątyni zapiera dech w piersiach. Zachwyca tutaj po prostu wszystko, od posadzek, przez sklepienia, mury, zgromadzone tu obrazy, figury, rzeźby, aż po sufit. Jako, że jest początek stycznia jest jeszcze wystawiona szopka, a na Placu Świętego Piotra wciąż jeszcze stoi choinka.
Czas nas goni i musimy już opuścić mury Watykanu. Udajemy się dalej, do następnego punktu naszego planu – Zamku Świętego Anioła. Dojście spacerem od Watykanu zajmuje nam około 20 minut.
Zamek Świętego Anioła to chyba najbardziej charakterystyczna budowla na nabrzeżach Tybru. Dzisiejsza twierdza w pierwotnej wersji była mauzoleum. Zamek został wzniesiony w 139 roku i miał być grobowcem cesarza Hadriana i jego rodziny.
Ważnym elementem zamku jest most, który do niego prowadzi, przepięknie ozdobiony anielskimi posągami.
Wnętrza fortecy są udostępnione do zwiedzania od wtorku do niedzieli od 9.00 do 19.30.
Ceny biletów:
- 10,00 EUR – normalny,
- 5,00 EUR – obywatele UE od 18 do 25 lat,
- poniżej 18 roku życia wejście do zamku jest darmowe.
Nie zdecydowaliśmy się wchodzić do środka. Zamiast tego spacerowaliśmy po okolicy i wstąpiliśmy do jednej z okolicznych kawiarni. Ceny są tutaj niższe niż w centralnej części Rzymu, a kawa tak samo pyszna 🙂
Nadeszła pora, żeby pojechać na Zatybrze, do dzielnicy Trastevere. Aby do niej stąd dotrzeć musimy dojść do przystanku Piazza Pia- Castel Sant’Angelo, wsiąść do autobusu linii 280 i dojechać do Lungotevere Sanzio- Filipperi.
Zatybrze uznawane jest za najstarszą część Rzymu. W czasach starożytnych zamieszkiwali ją najubożsi. Leży na zachodnim brzegu Tybru.
W dzielnicy Trastevere brukowane uliczki wiją się pomiędzy porośniętymi bluszczem starymi apartamentowcami. Roztacza się tu aura subtelności. Od razu widać, że wielu turystów tutaj nie przyjeżdża, po ulicach snują się praktycznie sami mieszkańcy. Postanawiamy zwiedzić Bazylikę di Santa Maria in Trastevere z charakterystyczną dzwonnicą z zegarem, a potem spacerować, gdzie nas nogi poniosą i usiąść w jednej z uroczych knajpek na obiad.
Przepiękne uliczki, absolutnie warto było tutaj przyjechać. Po spacerze i obiedzie (który swoją drogą okazał się mocno nie trafiony bo przez pomyłkę zamówiłam sobie flaki przyrządzone na gęsto i posypane serem… ) wsiadamy do tramwaju i jedziemy na wzgórze Awentyn.
Awentyn to wysunięte najdalej na południe wzgórze w starożytnym Rzymie. Za czasów cesarstwa stał się ulubioną dzielnicą rzymskiej arystokracji, bogatą w luksusowe wille i piękne pałace.
Będąc na Awentynie warto spojrzeć przez dziurkę od klucza, aby niecodziennie podziwiać kopułę Bazyliki Świętego Piotra. Na Placu Kawalerów Maltańskich (Piazza Cavalieri di Malta) znajduje się pałac, który nie jest dostępny dla zwiedzających, jednak warto spojrzeć przez dziurkę od klucza w bramie do jego ogrodu. Chyba nie da się przeoczyć tego punku bo kolejka ustawia się cały czas od nowa. A widok przepiękny:
Na punkcie widokowym na wzgórzu panorama jest również przepiękna:
Schodzimy ze wzgórza i kierujemy się w stronę przystanku Marmorata- Galvani. Wsiadamy do linii 23, wysiadamy na przystanku Viale San Paolo i idziemy zobaczyć kolejną atrakcje Rzymu – Bazylikę Świętego Pawła za murami.
Bazylika ta jest jedną z czterech bazylik papieskich, znajdujących się na terenie Rzymu. Powstała w latach 386 – 440, jednak w 1823 roku została prawie całkowicie zniszczona w pożarze. Jej dzisiejszy wygląd to efekt rekonstrukcji z 1854 roku.
Bazylikę poprzedza dziedziniec otoczony granitową kolumnadą, a pośrodku ustawiona jest figura Świętego Pawła z mieczem.
W 1980 roku, Bazylika św. Pawła za Murami, została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, jako „Zespół zabytkowy Rzymu, dobra Stolicy Apostolskiej leżące na terenie Rzymu, korzystające z prawa eksterytorialności i bazylika św. Pawła za Murami”
Gdy do niej docieramy jest już ciemno. Ale to oczywiście w niczym nie przeszkadza, bo po zmroku prezentuje się obłędnie.
Do środka niestety nie wchodzimy, ponieważ robi się już późno a ja nie wyjadę z Rzymu jeśli wieczorem nie zobaczę raz jeszcze majestatycznego Koloseum :). Idziemy więc do stacji metra Basilica San Paolo i w ciągu 10 minut dojeżdżamy na miejsce.
Wiedziałam, że warto to zobaczyć! 🙂
Siadamy jeszcze w knajpce z widokiem na Koloseum, żeby wypić pożegnalnego drinka. To już tak naprawdę ostatnia chwila, żeby nacieszyć się Rzymem. Rano po śniadaniu mamy autobus, który dowiezie nas na lotnisko. A potem w ciągu dwóch godzin znowu znajdziemy się znowu w zimnej, zaśnieżonej Warszawie.